Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Co to jest dziennik terenowy?

Oprócz informacji na temat układu, ludzi, wydarzeń, zaobserwowanych interakcji i pomysłów analitycznych, w notatkach powinno znaleźć się miejsce na zapisywanie odczuć i wrażeń badacza – jego osobistych opinii na temat ludzi, których bada, reakcji emocjonalnych towarzyszących badaniu oraz uczuć dotyczących samego układu (...) badacz może czuć się zniechęcony, radosny, odrzucony, kochany. Etnograf powinien zapisywać każdy aspekt emocjonalnego zaangażowania w układ, aby zapewnić sobie pewien stopień dystans [Grażyna Kubica-Heller].

W  internetowym dzienniku terenowym relacjonujemy prowadzone badania i dzielimy się dylematami badawczymi. Stanowi on dziennik terenowy "w ścisłym słowa znaczeniu", a blogowa forma pozwala wykorzystywać go jako preprint wyników badań.

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Narożnik Rynku Kleparskiego

Narożnik Rynku Kleparskiego

Choć Rynek Kleparski nie jest miejscem ukrytym, to wyobrażam sobie, że ktoś, przypuśćmy wybierając się tam po raz pierwszy, mógłby mieć drobne problemy z jego znalezieniem.

Zarówno ruch turystyczny, którego tokiem porusza się gros pieszych w centrum Krakowa, jak i wszelkiej maści ruch kołowy, kreślą bowiem swoje trajektorie wokół Rynku Kleparskiego, oddzielone od niego segmentem wysokich kamienic. Liczne pożary i przebudowy Kleparza na przestrzeni ośmiu bez mała stuleci jego istnienia, nie zostawiły tutaj zbyt wielu atrakcji dla zwiedzających – przynajmniej nie takich, które stanowiłyby konkurencję dla ścisłych okolic Rynku Głównego. Większość kierowców natomiast stara się jak ognia unikać labiryntu wąskich, jednokierunkowych ulic Starego Miasta. Tramwaje i autobusy zaś, kursują tu głównie wzdłuż pętli Plant, a cały Kleparz objeżdżają jedynie, poruszając się pobliskimi ulicami Długą i Pawią, a dalej, od północy – Alejami. Przyczyny tego stanu rzeczy wyraźnie się zmieniają, jednak Rynek Kleparski, jak i cały kwartał Kleparza, pozostaje przestrzenią odwiecznie doklejoną jak gdyby do „reszty” Starego Miasta, a dawniej – całego Krakowa, odgrodzonego wówczas pierścieniem murów miejskich. Takiemu hipotetycznemu spacerowiczowi, idącemu – a jakże – od strony Plant, jedynie zagęszczenie seniorek i seniorów z wózkami na zakupy zdradzać może wyjątkowość przystanku i przyległego doń kiosku. Jeśli wejść za nie, trafia się na palimpsestową przybudówkę (fenomen ucieleśniający – jak chce, za Rochem Sulimą, Tadeusz Chrzanowski – „specyficznie polską rozłożystość, która nigdy nie pięła się nadmiernie w górę, za to bez skrupułów rozszerzała") do przybudówki, jaką w istocie wydaje się Kleparz, to znaczy na rządek małych stoisk z kwiatami, grzybami, jagodami i skarpetami. Podążając szlakiem tej drobnicy, nie sposób nie dostrzec, że robi się coraz tłoczniej, wprost proporcjonalnie do czego gęstnieją odgłosy rozmów, nagabywania sprzedawców, szelest foliowych siatek i podzwanianie bilonu, stopniowo zagłuszając szum ruchu ulicznego za plecami oszołomionego być może lekko poszukiwacza atrakcji albo też kogoś, kto nie zwróci na to wszystko szczególnej uwagi, załatwiając cotygodniowe sprawunki – jak ja, gdybym akurat nie wziął z sobą na zakupy rekordera, którym zarejestrowałem ten spacer z rogu Basztowej i Garbarskiej. Kawałek dalej widać (i mam nadzieję, że słychać) stąd Stary Kleparz: na razie narożnik ogrodzenia i „lewe” wejście na plac.   

Michał Marzec